Rozrywa węzeł miłości społecznej;
Dlatego w drugim oddziale zamknięto
Graczów, świętoszków, pochlebców z kolei,
Symonijaków, fałszerzy, złodziei
I wszystkich brudem skalanych podobnym!
1450
Pierwszy fałsz zasię niszczy miłość świętą,
Wszczepioną w serca pociągiem osobnym;
Niszczy uczucie jej pokrewne, wiarę,
A z której ufność wzajemna wynika.
Dlatego w kręgu najmniejszym za karę,
1455
W tym środku światów, którego dno ciasno
Razem jest gruntem pod miasto ogniste,
Kto zdradził, cierpi męki wiekuiste».
A ja: «Twe słowa, mistrzu, są dość jasne.
Staje mi w oczach cała otchłań dzika,
1460
Jej lud, mieszkanie każdego grzesznika.
Lecz powiedz, ci, co wtrąceni do błota,
Których deszcz chłoszcze, ci, których wiatr miota,
I ci łający i wzajem łajani,
Dlaczego w mieście ognia niekarani,
1465
Jeśli jak drudzy są u Boga w gniewie?»
A on: «Przez ciebie szał, co mówi, nie wie.
Czy twoje myśli, wirem tego szału
Z tych miejsc porwane, gdzie indziej się kręcą?
Grzech Przypomnij księgę znajomą morału [154] ,
1470
która trzy krewkie skłonności rozważa:
Niepowściągliwość, gniew i złość zwierzęcą.
Pierwsza z nich, jako mniej Boga obraża,
Lżejsze od drugich ponosi karanie.
Jeśli przypomnisz, zważywszy to zdanie,
1475
Jakie tam dusze, choć grzechem zatrute,
Poza obrębem tym czynią pokutę;
Zrozumiesz lepiej, dlaczego ich grono
Od tych niewiernych w piekle oddzielono
I Bóg dlaczego w słusznym kar wymiarze
1480
Mniej obrażony, łagodniej ich karze».
«O, słońce!» rzekłem, «co leczysz wzrok chory,
Wracając rzeczom właściwe kolory,
Gdy myśl wyłuszczasz z jasnością i siłą,
Równie mi wątpić jak i wiedzieć miło!
1485
Jeszcze raz powtórz i węzeł ostatni
Rozetnij! Powiedz: czym lichwa znieważa
Dobroć Najwyższą?» Mistrz mi odpowiada:
«Filozofija [155] uczy najdostatniej,
Kto tylko zgłębia tajnie [156] tej nauki,
1490
Że byt natura na początku wzięła
Z mądrości bożej i jej arcysztuki;
Twoja fizyka toż samo powiada.
Nie przewracając długo kart jej dzieła,
Znajdziesz, że sztuka dąży, ile zdoła
1495
W ślad za naturą, jak za mistrzem szkoła,
Że sztuka ludzka jest jak boża wnuka [157] !
Gdy z tych dwóch zasad: natura i sztuka,
Stanie ci w myśli Genezis zasada [158] ,
Uznasz, że daje nam natura życie,
1500
A sztuka pomoc i życia użycie.
Lichwiarz gdy serce łakomstwem zatwardzi,
Zarazem sztuką i naturą gardzi;
On w drodze życia inne ma koleje,
On na czym innym buduje nadzieje.
1505
Teraz idź za mną, bo iść dalej trzeba,
Bo na widnokrąg już wstąpił w tej chwili
Znak Ryb, Wóz także już stoczył się z nieba [159] ,
A dalej ścieżka skalista się chyli».
|
|
Miejsce przechodu [160] , brzeg ze ścianą ściętą
I to, co jeszcze na przechodzie było [161] ,
Ze wstrętem wszelki wzrok by odwróciło.
Taki jest widok zwaliska przy Trento [162] ,
Co na Adygę stoczyło się z góry,
1515
Trzęsieniem ziemi lub z braku podpory
Brzeg spadający środkiem skał wyłomu
Potwór Z wierzchu zejść na dół nie radził nikomu,
Tak był okropnie stromy i wysoki;
A na wierzchołku rozwartej opoki,
1520
Sromota Krety, leżał rozciągnięty
Potwór z kłamanej cielicy poczęty [163] .
A gdy nas ujrzał, to sam siebie kąsał,
Jak ten, co gniewem wściekle się rozdąsał.
Mędrzec doń krzyknął: «Może ci się roi,
1525
Że tu przed tobą wódz ateński stoi,
Który tam wyżej strzaskał ci paszczękę?
Patrz, on nie idzie za radą twej siostry,
Tylko przychodzi widzieć twoją mękę».
Jak byk, gdy postrzał uwięźnie w nim ostry,
1530
Skacze, unosząc żelazo utkwione,
Tak Minotaurus uskoczył na stronę.
A mistrz zakrzyknął: «Nim tego potworu
Gniew się wytrawi, wejdź w szyję otworu».
I drogę sami robiąc gardłem jaru,
1535
Szliśmy przez głazy, kamienie i progi;
Głazy naciskiem nowego ciężaru
Z trzaskiem spod mojej toczyły się nogi.
A mistrz tak mówił, gdy idąc, marzyłem:
«Ty może marzysz o tych skał ruinie,
1540
Strzeżonej przez złość gorszą niż w gadzinie,
A którą gromem słów moich zgłuszyłem.
Chcę, abyś wiedział, gdy ostatnim razem
Zszedłem do piekieł za wróżki rozkazem,
Skała ta jeszcze w jednej była bryle;
1545
Niewiele przedtem (jeśli się nie mylę).
Gdy zstąpił z nieba ten, który Disowi
Wziął wielką zdobycz [164] ! Strach był w piekle całem,
Trzęsła się do dna ta otchłań głęboka;
Czy świat miłością zadrżał, pomyślałem,
1550
Przez którą, jeśli wierzyć, co Grek gadał [165] ,
Po wiele razy świat w chaos odpadał?
Wtenczas runęła ta stara opoka!
Spójrz, oto rzeka krwi!» Mistrz dalej mówi:
«W której się warzy wrzucony w jej brody [166] ,
1555
Kto przez gwałt drugim przyczyną był szkody».
Ślepa chciwości! bezrozumny gniewie [167] !
Krótkie nam życie paląc jak zarzewie,
W takie na wieki rzucacie nas wody!
Widziałem fosę, jak łuk zakrzywiona
1560
Dolinę w krzywe objęła ramiona;
A między fosą i pomiędzy skałą,
Jeden za drugim uzbrojony strzałą,
Biegły centaury jak niegdyś na łowy.
Gdy nas zobaczył ten orszak myśliwy,
1565
Wstrzymał się, patrzym, aż wprost ku nam leci,
Z łukiem napiętym jeden, drugi, trzeci;
Jeden z nich z dala krzyczał tymi słow
|
|
Na jakie wasze skazane tu życie
Cierpienia? mówcie, bo jeśli milczycie,
1570
Wypuszczę strzałę na was». A mistrz mówi:
«Naszą odpowiedź damy Chironowi:
Na twe nieszczęście zawsześ był zbyt żywy«
Potem mnie trącił i rzekł słodkim tonem:
«Oto jest Nessus, doradca nieszczery [168] ,
1575
Który dla pięknej umarł Dejaniry
I sam swej śmierci pomścił się [169] przed zgonem.
Pośrodku z czołem na pierś pochylonem,
Patrz, stoi wielki Chiron, mistrz Achilla [170] ,
Trzeci, to Folus, co był zły jak żmija [171]
1580
Mnóstwo ich biega wokoło tej fosy,
A każdy strzałą w lot ducha przebija,
Jeśli z krwi który więcej się wychyla,
Niż grzech pozwala wypłynąć z tej wody».
Gdy nasze kroki do nich się zbliżały,
1585
Chiron ująwszy za głownię od strzały
I przyłożywszy do kudłatej brody,
W takim sposobie rozczesał jej włosy,
Że odkrył wargi wielkiej gęby swojej
I rzekł: «Widzicież, towarzysze moi?
1590
Ten drugi z tyłu, czego tknie, porusza,
Tak ciężkiej stopy nie ma zmarłych dusza!».
Mistrz do potwora zbliżywszy się rączo,
Ku piersiom, gdzie się dwie natury łączą [172] ,
Tak rzekł: «On żyje, przez daną mi władzę
1595
Po ciemnych kręgach ja go sam prowadzę.
Wkładając na mnie obowiązek nowy,
Wodzić żywego przez świat zagrobowy,
Święta przestała śpiewać Alleluja [173] !
On nie rozbójnik, jam dusza niepodła;
1600
W imię tej siły, co nas tu przywiodła,
Daj przewodnika, niech nas zaprowadzi
Do przejścia; tego niech na grzbiet swój wsadzi,
On nie duch, skrzydłem w powietrzu nie buja!».
Chiron na prawo zawróciwszy nogę,
1605
Rzekł do Nessusa: «Idź i wskaż im drogę.
A jeśli drogę zaskoczą łuczniki,
Powiedz im, niech się ich tykać nie ważą».
I szliśmy dalej pod tą wierną strażą
Wzdłuż ponad brzegiem kałuży czerwonej,
1610
W której topieni wydają krzyk dziki,
A z nich niejeden po brwi zanurzony.
A Centaur mówił: «To tyrani sami,
Którzy krwią bliźnich żyli i łupami.
Patrz, Aleksander [174] , Dionizy okrutny [175] ,
1615
Plaga na długo Sycyliji [176] smutnej,
Tu oni wiecznym pokutują płaczem.
Ten z czarną skórą, patrz, to Ezzelino [177] ,
Co umarł z głodu, skarżąc na swe losy.
Ten jest Obezzo d'Este, jasnowłosy [178] ,
1620
Który, co dziwną zdało się nowiną,
Zgon swój był winien swemu pasierbowi».
Ja na poetę spojrzałem, on mówi:
«Ja drugim, pierwszym tu Nessus tłumaczem».
Dalej w tym krwawym i wrzącym potoku
1625
Topielce głowy wznosili nad tonie;
Przewodnik Centaur, zatrzymując kroku,
Rzekł i cień wskazał stojący na stronie [179] :
«On przebił serce jak drapieżne zwierzę,
W przybytku pańskim, przy świętej ofierze,
1630
Serce dziś jeszcze czczone u Anglików».
Potem spostrzegłem innych topielników [180]
Sterczących głową, to popiersiem całem,
Wśród których wielu znajomych poznałem.
Coraz to w rzece krew się tak zniżała,
1635
Że potępionym ledwie tyle ciała
Kryła, iż stopy nurzały się bose.
Właśnie w tym miejscu przeszliśmy przez fosę,
Krew, Kara A Centaur mówił: «Oto jak z tej strony
Strumień krwi widzisz wyraźnie zniżony,
1640
Z drugiej natomiast więcej cięży do dna,
Aż tam do miejsca, gdzie karania godna
Cierpi tyrania. Do tego to łoża
Pchnęła na wieczność sprawiedliwość boża
Attylę, co był jej biczem na ziemi,
1645
Pirrusa, Seksta [181] i tamże wraz z niemi,
Za każdym tego kipieniem łożyska,
Renierom obu z Pazzi i z Korneto [182] ,
Którzy to niegdyś w ziemskim życiu swoim
Po wielkich drogach słynęli rozbojem,
1650
Na wieczne czasy łzy gorzkie wyciska».
Rzekł i wstecz potem szedł tym samym brodem.
|
|
eszcze przechodził Nessus bród czerwony,
Gdyśmy wchodzili w las dalszym pochodem,
1655
W las pusty, żadną ścieżką nieznaczony.
Tam liść na drzewach czarny, nie zielony,
Gałęzie krzywe, zwikłane niezmiernie,
Zamiast owoców trucizna i ciernie.
W gęstszej zarośli nie mieszka zwierz dziki,
1660
Co się kłem znęca nad żyzną doliną,
Między Korneto a rzeką Cecyną [183] .
Tam gniazda mają harpije [184] , straszydła,
Które ze Strofad przegnały Trojanów
Na nieznajome wody oceanów,
1665
Smutnym proroctwem trwożąc wędrowniki [185] ;
Szyja, twarz ludzkie, a szerokie skrzydła,
Brzuch pierzem kryty, nogi ze szponami,
A napełniają cały las żalami.
Mistrz tak się ozwał po milczeniu długim;
1670
«Wiedz, że iść będziesz wciąż obwodem drugim [186]
Póty, aż wstąpisz w step okropnych piasków.
Dlatego dobrze wytężaj tu oko.
A rzeczy ujrzysz tak dziwne jak mary,
Co z ust mych słysząc, nie dałbyś mi wiary».
1675
Już las jękami pobrzmiewał szeroko;
Nie widząc, co jest przyczyną tych wrzasków,
Stanąłem jak słup i tak żem się zdumiał,
Że mistrz mój sądził, jakobym rozumiał,
Iż te jęczenia wyszły z piersi żywych
1680
Jakichś zakrytych dla nas nieszczęśliwych!
I mistrz rzekł do mnie: « Drzewo Ot złam gałąź krzywą,
A błąd swój poznasz». Jam wnet niecierpliwą
Wyciągnął rękę i gałąź uszczyknął [187] .
«Po co mnie łamiesz?» nagle pień zakrzyknął;
1685
Krwią cały sczerniał i znów mówił z krzykiem:
«Dlaczego szarpiesz mnie z sercem tak dzikiem?
Byliśmy ludźmi, jesteśmy drzewami,
Więcej litości mógłbyś mieć nad nami,
Choćbyśmy byli robactwa duszami».
1690
Jak jednym końcem gore zapalona,
A drugim syczy, skrzy głownia zielona.
Ziejąc powietrze, co się w niej zagrzewa,
Tak krew i słowa szły z pnia tego drzewa.
I upuściłem gałązkę pod nogi,
1695
Stając jak człowiek potruchlały z trwogi.
«Zraniona duszo!» mistrz mój odpowiedział:
«Gdyby on wierzył w to, co jednak wiedział,
Czytając moje na ziemi poema [188] ,
Nigdy by ręki nie podniósł na ciebie.
1700
Widząc, że pełnej w tę rzecz wiary nie ma,
Uszczknąć twą gałąź poradziłem jemu,
Co, wierz mi, sobie wyrzucam samemu.
Lecz chciej, kim byłeś, powiedzieć poecie,
On z niepamięci twe imię odgrzebie,
1705
On twoją pamięć odświeży na świecie,
Gdzie ma powrócić i żyć tam na nowo».
A drzewo: «Nęcisz mnie tak słodką mową,
Milczeć nie mogę, lecz ostrzeżcie sami,
Jeśli za długo mówić będę z wami.
1710
Jestem ten, który rządził Fryderykiem [189] ,
Od jego serca dwa klucze trzymałem,
Pierwszy zamykał, drugi je otwierał
Jak własny zamek; w jego państwie całem
Byłem jedynym jego powiernikiem,
1715
On mnie podnosił i na mnie się wspierał;
Ja tak gorliwy byłem w tym zaszczycie,
Że przezeń sen mój straciłem i życie.
Lecz nierządnica [190] , co w dworzan nacisku
Bezwstydnym okiem strzelała dla zysku,
1720
Powszednia klęska i dworów zakała,
Zażegła wszystkie przeciw mnie umysły.
I tak zawistni iskrą po iskierce
Na mnie Augusta [191] zapalili serce,
Że z dwojga słońc-ócz noc dla mnie się stała,
1725
Jak wodne bańki mi źrenice prysły.
A dusza moja, możem był zbyt hardy,
Wierząc, że śmiercią zetrze piętno wzgardy,
Mnie uczyniła przeciw mnie samego
Niesprawiedliwym ze sprawiedliwego.
1730
Klnę się na świeży korzeń tego drzewa,
Żem nigdy wiary przez mój wstręt przyrodny [192]
Nie zdradził pana, co był jej tak godny!
Gdy w świat z was który wrócić się spodziewa,
Podnieś mą pamięć, która ugodzona
|
|
Grotem zawiści leży tam i kona».
Po krótkiej przerwie mówił mi Wirgili:
«Kiedy on milczy, nie trać drogiej chwili,
Mów, pytaj jego, chcąc coś więcej wiedzieć».
A ja: «Ty, w myślach umiejący czytać,
1740
Wiesz lepiej, o co i jak go zapytać, ..
A co by dało mojej chęci sytość:
Bo ja bym jemu nie mógł nic powiedzieć,
Tak mnie w tej chwili przytłoczyła litość».
Mistrz mówił za mnie: «Jeżeli skłoniony
1745
Ten oto człowiek prośbami twojemi,
Wiernie, jak pragniesz, spełni je na ziemi;
Powiedz mi jeszcze, duchu uwięziony,
Jako się dusza w tych węzłach zamyka?
Mów, czy choć jedną kiedy jaka siła
1750
Z jej tak twardego ciała wyzwoliła?»
Pień silnym wiatrem świsnął mi nad głową,
A wiatr ten w takie zamienił się słowo:
«Krótko odpowiem [193] . Drzewo, Kara, Samobójstwo Kiedy dusza dzika
Samochcąc z swojej klatki się wymyka,
1755
Zaraz w krąg siódmy Minos ją odsyła.
I bez wyboru jej miejsca w tym lesie
Los ją tam rzuca, gdzie ją wiatr zaniesie.
Tam i kiełkuje jako z ziarnem plewa,
Puszcza latorośl, staje się pniem drzewa;
1760
Harpije drzewa karmiąc się liściami.
Robią mu boleść; ząb, co go bezcześci,
Otwiera przejście dla tejże boleści.
Jak innym duszom i nam by się chciało
Zebrać swe prochy rozwiane wiatrami;
1765
Lecz nie nam w swoje ubierać się ciało,
Bo chcieć niesłusznie za życia, czy w grobie.
Mieć to, co sami odejmujem sobie.
My je przywleczem w tę puszczę żałobną,
A każde ciało zawiśnie osobno
1770
Na drzewie swego cierpiącego cienia».
Jeszcześmy pilne dawali baczenia,
Sądząc, że pień chce mówić jakieś słowa,
Kiedy nas wrzawa zadziwiła nowa,
Jak łowca, który posłyszy trąb wrzawę,
1775
Gdy dzik na przesmyk swój ściąga obławę
I wystrzał broni, i łowców hałasy.
Gdy zwierza [194] ryczą, a ich rykiem lasy.
Oto na lewo, snadź [195] dwaj nieszczęśliwi [196]
Nadzy, podarci, zda się na pół żywi,
1780
Tak szybko wbiegli w lasu przesmyk wąski,
Że idąc drobne łamali gałązki.
«Chodź sam tu, śmierci! będziesz pożądaną!»
Rzekł pierwszy, drugi z tyłu krzyczał: «Lano [197] !
Pewno tak rączą nie pędziłeś stopą
1785
Gdyś biegł do boju pod Pieve del Topo».
Rzekł i w krzak zapadł, snadź [198] tchu w nim nie stało,
On i krzak, zda się, jedno tworzył ciało,
Psy czarne lasem, bez tropu i szlaku,
Biegły samopas, snadź głodne krwi duchów
1790
Jako brytany spuszczone z łańcuchów
I potępieńca, który skrył się w krzaku,
Zwietrzywszy pyskiem gryzły i szarpały;
A potem ciało podarte w kawały
Rozniosły, mając pełną ich paszczękę.
1795
Wtenczas przewodnik mój wziął mnie za rękę
I pod krzak przywiódł przez psy rozczochrany,
Który daremnie skarżył na swe rany [199] .
«Jakubie!» wołał. «O myśli szalone,
Co ci radziły mieć ze mnie ochronę,
1800
Czyż moja wina, żeś grzechem zbrukany!»
Mistrz mój, podszedłszy, tak mówił do krzaka:
«Mów, kim ty byłeś, ty ranami skłuty,
Co ziejesz ze krwią skargi i wyrzuty».
Krzak mówił, mowa jego była taka:
1805
«Wy, coście przyszli widzieć rzeczywiście
Mój stan po moim zniszczeniu okrutnym,
W którym straciłem wszystkie moje liście,
Zbierzcie je, złóżcie pod tym krzakiem smutnym.
Ja jestem z miasta, co pierwszego pana [200]
1810
Rade rzuciło dla Chrzciciela Jana.
Straszną swą sztuką pan od nich wzgardzony
Będzie ich dręczył przez czas nieskończony;
Gdyby nie posąg jego, jaki stoi
Na moście Arna, współziomkowie moi
1815
Jeszcze by dotąd miasta nie dźwignęli
Z gruzów, co w spadku po Attyli wzięli.
Tam uciekając od mych wierzycieli,
Z własnego domu, sądź, jak zda się tobie,
Głupi, zrobiłem szubienicę sobie
|
|
iłość rodzinnej skłoniła mnie strony,
Zebrać i oddać rozmiecione liście
Temu, co chrypiał jękiem wysilony.
I stamtąd nasze zwróciliśmy iście [201]
1825
Pod trzeci obwód [202] , punkt, gdzie się odkrywa
Sprawiedliwości bożej moc straszliwa.
Chcąc wiernie rzeczy opowiedzieć nowe,
Weszliśmy, mówię, na błonia stepowe,
Bez żadnych roślin, puste i jałowe.
1830
Step ten opasan bolejącym lasem,
Jak ten las, fosy grodzi się opasem [203] .
Tam krok wstrzymałem; jak martwego morza
Powierzchnia piasku martwa i spalona;
Po takim stopa deptała Katona [204] .
1835
Jakże powinnaś być, o zemsto boża,
Przerażająca dla tego, kto czyta
To, co mojemu objawia się oku!
Widziałem trzodę nagich dusz w natłoku,
A wszystkie płaczą, lamenty zawodzą.
1840
Snadź [205] według sądu kaźń ich rozmaita:
Jedni wznak leżą, drudzy jak nić zwita
W kłąb się zwinęli członkami wszystkiemi,
Inni po stepie nieustannie chodzą.
Ci najliczniejsi; leżących na ziemi
1845
Było niewielu, ale przez ich wargi
Największe żale jęczały i skargi.
Szeroką kiścią dżdżył żar na pustkowie,
Jak śnieg bez wiatru w alpejskim parowie.
Jak Aleksander pod indyjskie słońce
1850
Prowadząc lud swój, widział spadające
Ognie na wojsko w piasku niegasnące [206] ,
Po całym wojsku rozkazał z baczeniem
Deptać nogami iskrę, gdy upadnie,
Bo jedna iskra da się zgasić snadnie [207] ;
1855
Tak spadał ogień wieczny, a płomieniem
Zapalał piasek jak proch pod krzemieniem.
Płomienia piasek w lot chwytał się suchy,
Dręczyć boleścią podwojoną duchy;
Ich nieszczęśliwe w ciągłym ruchu ręce
1860
I w nieustannym jak wachlarz powiewie,
Do ich ciał lgnące strząsały zarzewie.
«Mistrzu,» mówiłem, «coś wszystkie przeszkody
Usunął, prócz tej, jaką potępieńce
Stawili hardo w progu Disa bramy:
1865
Kto ten cień, powiedz, olbrzymiej urody,
Co leżąc w piasku tak dziko spoziera,
Zda się, że jemu ogień nie doskwiera?
Czy hardy własnej urąga się męce?»
A cień spostrzegłszy, że o nim rozmowa
1870
Toczy się z mistrzem, zakrzyknął w te słowa:
«Jak byłem żywy, jam zmarły ten samy!
Gdyby sam Jowisz, gdy gniew go zapala,
Choć raz zmordował swojego kowala,
Co jemu ukuł strzałę piorunową,
1875
Pod której ostrzem jam legł na skonanie;
Gdyby był czarnych robotników Etny
Wszystkich zmordował, stojąc nad ich głową,
Krzycząc: »Dopomóż mi, dobry Wulkanie!«
Wprzód nim pod Flegrą [208] zdobył triumf świetny;
1880
I gdyby wszystkie we mnie utkwił strzały,
Jeszcze z swej zemsty nie miałby dość chwały».
A mistrz doń mówił z gniewem i zapałem,
Tak mówiącego nigdy nie słyszałem:
«Kapaneusie [209] ! Czyliż twojej dumie
1885
Twa kara granic położyć nie umie?
Żadna nie może równać się męczarnia
Z taką wściekłością, jaka cię ogarnia».
A potem do mnie twarzą obrócony,
Słodkimi usty przemówił najczulej:
1890
«On był z tych siedmiu szturmujących króli
Stubramne [210] Teby; pychą zaślepiony,
Pogardził Bogiem, tak wieść o nim głosi,
I wątpię teraz, czy go o co prosi.
Lecz męka dumy, jak mówiłem jemu,
1895
Bodaj największą karą jest dumnemu.
Idź za mną, tylko strzeż się, abyś czasem
Gorącym piaskiem nie obraził nogi,
Przeto ostrożnie idź tuż poza lasem».
Milcząc, przyszliśmy, ja i wódz mój drogi,
1900
Nad brzeg krynicy, co z lasu wynika;
Rażąca tego czerwoność strumyka
Jeszcze mi dzisiaj włos na głowie jeży.
A jak przejrzysty strumień z Bulikamy [211] ,
Którym tak rade grzesznice się dzielą,
1905
Znęcone jego chłodzącą kąpielą,
Tak dnem piaszczystym ta krynica bieży [212] .
Oba jej brzegi wysłane granitem,
Trzeba, myślałem, iść wzdłuż jej korytem.
«Wśród mnóstwa rzeczy, co ci, mój kochany,
|
|
Już pokazałem po wyjściu z tej bramy,
Której nikomu próg niezakazany,
Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono.
Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!»
Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego,
1915
Aby mi podał pokarm, do którego
Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną.
«Pośrodku morza jest kraj lądu pusty,
Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty,
«A miał on króla, pod którego rządem
1920
Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem
Podnosi garb swój góra, Idą zwana,
Niegdyś gajami, wodą szachowana,
A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara!
Tam Rea syna powiła w połogu;
1925
Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię,
Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu.
Wśród góry stoi starzec jak jej mara [213] ,
Plecami stoi on ku Damijecie [214] ,
Wzrok utkwił w Romę jak w swoje zwierciadła,
1930
Głowę ma złotą, barki, pierś ze srebra,
A z miedzi członki, począwszy od żebra,
Aż gdzie się biodro na widły rozpadło;
Niżej do pięty, jakby z jednej szyny,
Kształty tworzyły spławione żelazo,
1935
Prócz prawej nogi, ta z palonej gliny,
Dlatego więcej opiera się na niej.
Prócz złota, kruszce bruzdowane skazą,
Kropleją [215] łzami, te, gdy nad brzeg wzbiorą,
Przez grotę płyną w głąb do tej otchłani:
1940
I z łez tych rzeka tworzy się osobna,
Jako Acheron i Styks z Flegetonem [216] ;
Potem korytem zstępują zwężonem
W punkt, skąd już niżej zstąpić niepodobna,
Tam tworzą Kocyt; ujrzysz to jezioro,
1945
Dlatego o nim nie śpieszę tu z mową».
Rzekłem: «Gdy płynie ta krynica krwawa
Z naszego świata, dlaczego na skraju
Już jest widzialną tylko tego gaju?»
A on: «Ta otchłań, wiesz, jest okrągława;
1950
Choć długą drogą twe stopy znużone
Zstępują ciągle w głąb na lewą stronę,
Jeszcześ nie obszedł jej całego koła.
Snadź [217] krąg jej tobie zda się rzeczą nową,
Jednak sam przyznasz, że jako poetę,
1955
On cię zadziwiać nie powinien zgoła».
Jeszcze ja: «Gdzie jest Flegeton i Lete [218] ?
O jednej milczysz, o drugim, mój wieszczu,
Powiadasz, że on powstaje z łez deszczu».
«Z radością,» mówił, «słyszę niepowszednią
1960
Te dwa pytania powiązane społem;
Jednakże wrzenie tej wody czerwonej
Mogłoby z dwóch ci rozwiązać choć jedno.
Zobaczysz Letę, lecz poza tym kołem,
Tam, gdzie się czyścić idzie duch skażony,
1965
Kiedy przez skruchę ma grzech przebaczony».
A potem mówił: «Czas odejść od lasa,
Brzegiem tej wody idź za mną pomału!
Tu mniej duszącym jest oddech upału,
Tutaj żar każdy, nim spadnie, zagasa».
|
|
Już pokazałem po wyjściu z tej bramy, Której nikomu próg niezakazany, Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono. Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!» / Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego, 1915 Aby mi podał pokarm, do którego Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną. «Pośrodku morza jest kraj lądu pusty, Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty, «A miał on króla, pod którego rządem 1920 Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem Podnosi garb swój góra, Idą zwana, Niegdyś gajami, wodą szachowana, A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara! Tam Rea syna powiła w połogu; 1925 Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię, Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu. Wśród góry stoi starzec jak jej mara [213] , Plecami stoi on ku Damijecie [214] , Wzrok utkwił w Romę jak w swoje zwierciadła, 1930 Głowę ma złotą, barki, pierś ze srebra, A z miedzi członki, począwszy od żebra, Aż gdzie się biodro na widły rozpadło; Niżej do pięty, jakby z jednej szyny, Kształty tworzyły spławione żelazo, 1935 Prócz prawej nogi, ta z palonej gliny, Dlatego więcej opiera się na niej. Prócz złota, kruszce bruzdowane skazą, Kropleją [215] łzami, te, gdy nad brzeg wzbiorą, Przez grotę płyną w głąb do tej otchłani: 1940 I z łez tych rzeka tworzy się osobna, Jako Acheron i Styks z Flegetonem [216] ; Potem korytem zstępują zwężonem W punkt, skąd już niżej zstąpić niepodobna, Tam tworzą Kocyt; ujrzysz to jezioro, 1945 Dlatego o nim nie śpieszę tu z mową». Rzekłem: «Gdy płynie ta krynica krwawa Z naszego świata, dlaczego na skraju Już jest widzialną tylko tego gaju?» A on: «Ta otchłań, wiesz, jest okrągława; 1950 Choć długą drogą twe stopy znużone Zstępują ciągle w głąb na lewą stronę, Jeszcześ nie obszedł jej całego koła. Snadź [217] krąg jej tobie zda się rzeczą nową, Jednak sam przyznasz, że jako poetę, 1955 On cię zadziwiać nie powinien zgoła». Jeszcze ja: «Gdzie jest Flegeton i Lete [218] ? O jednej milczysz, o drugim, mój wieszczu, Powiadasz, że on powstaje z łez deszczu». «Z radością,» mówił, «słyszę niepowszednią 1960 Te dwa pytania powiązane społem; Jednakże wrzenie tej wody czerwonej Mogłoby z dwóch ci rozwiązać choć jedno. Zobaczysz Letę, lecz poza tym kołem, Tam, gdzie się czyścić idzie duch skażony, 1965 Kiedy przez skruchę ma grzech przebaczony». A potem mówił: «Czas odejść od lasa, Brzegiem tej wody idź za mną pomału! Tu mniej duszącym jest oddech upału, Tutaj żar każdy, nim spadnie, zagasa».,, |
|
Już pokazałem po wyjściu z tej bramy, Której nikomu próg niezakazany, Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono. Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!» / Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego, 1915 Aby mi podał pokarm, do którego Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną. «Pośrodku morza jest kraj lądu pusty, Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty, «A miał on króla, pod którego rządem 1920 Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem Podnosi garb swój góra, Idą zwana, Niegdyś gajami, wodą szachowana, A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara! Tam Rea syna powiła w połogu; 1925 Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię, Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu. Wśród góry stoi starzec jak jej mara [213] , Plecami stoi on ku Damijecie [214] , Wzrok utkwił w Romę jak w swoje zwierciadła, 1930 Głowę ma złotą, barki, pierś ze srebra, A z miedzi członki, począwszy od żebra, Aż gdzie się biodro na widły rozpadło; Niżej do pięty, jakby z jednej szyny, Kształty tworzyły spławione żelazo, 1935 Prócz prawej nogi, ta z palonej gliny, Dlatego więcej opiera się na niej. Prócz złota, kruszce bruzdowane skazą, Kropleją [215] łzami, te, gdy nad brzeg wzbiorą, Przez grotę płyną w głąb do tej otchłani: 1940 I z łez tych rzeka tworzy się osobna, Jako Acheron i Styks z Flegetonem [216] ; Potem korytem zstępują zwężonem W punkt, skąd już niżej zstąpić niepodobna, Tam tworzą Kocyt; ujrzysz to jezioro, 1945 Dlatego o nim nie śpieszę tu z mową». Rzekłem: «Gdy płynie ta krynica krwawa Z naszego świata, dlaczego na skraju Już jest widzialną tylko tego gaju?» A on: «Ta otchłań, wiesz, jest okrągława; 1950 Choć długą drogą twe stopy znużone Zstępują ciągle w głąb na lewą stronę, Jeszcześ nie obszedł jej całego koła. Snadź [217] krąg jej tobie zda się rzeczą nową, Jednak sam przyznasz, że jako poetę, 1955 On cię zadziwiać nie powinien zgoła». Jeszcze ja: «Gdzie jest Flegeton i Lete [218] ? O jednej milczysz, o drugim, mój wieszczu, Powiadasz, że on powstaje z łez deszczu». «Z radością,» mówił, «słyszę niepowszednią 1960 Te dwa pytania powiązane społem; Jednakże wrzenie tej wody czerwonej Mogłoby z dwóch ci rozwiązać choć jedno. Zobaczysz Letę, lecz poza tym kołem, Tam, gdzie się czyścić idzie duch skażony, 1965 Kiedy przez skruchę ma grzech przebaczony». A potem mówił: «Czas odejść od lasa, Brzegiem tej wody idź za mną pomału! Tu mniej duszącym jest oddech upału, Tutaj żar każdy, nim spadnie, zagasa».,,bdfv |
|
Już pokazałem po wyjściu z tej bramy, Której nikomu próg niezakazany, Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono. Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!» / Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego, 1915 Aby mi podał pokarm, do którego Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną. «Pośrodku morza jest kraj lądu pusty, Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty, «A miał on króla, pod którego rządem 1920 Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem Podnosi garb swój góra, Idą zwana, Niegdyś gajami, wodą szachowana, A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara! Tam Rea syna powiła w połogu; 1925 Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię, Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu. Wśród góry stoi starzec jak jej mara [213] , Plecami stoi on ku Damijecie [214] , Wzrok utkwił w Romę jak w swoje zwierciadła, 1930 Głowę ma złotą, barki, pierś ze srebra, A z miedzi członki, począwszy od żebra, Aż gdzie się biodro na widły rozpadło; Niżej do pięty, jakby z jednej szyny, Kształty tworzyły spławione żelazo, 1935 Prócz prawej nogi, ta z palonej gliny, Dlatego więcej opiera się na niej. Prócz złota, kruszce bruzdowane skazą, Kropleją [215] łzami, te, gdy nad brzeg wzbiorą, Przez grotę płyną w głąb do tej otchłani: 1940 I z łez tych rzeka tworzy się osobna, Jako Acheron i Styks z Flegetonem [216] ; Potem korytem zstępują zwężonem W punkt, skąd już niżej zstąpić niepodobna, Tam tworzą Kocyt; ujrzysz to jezioro, 1945 Dlatego o nim nie śpieszę tu z mową». Rzekłem: «Gdy płynie ta krynica krwawa Z naszego świata, dlaczego na skraju Już jest widzialną tylko tego gaju?» A on: «Ta otchłań, wiesz, jest okrągława; 1950 Choć długą drogą twe stopy znużone Zstępują ciągle w głąb na lewą stronę, Jeszcześ nie obszedł jej całego koła. Snadź [217] krąg jej tobie zda się rzeczą nową, Jednak sam przyznasz, że jako poetę, 1955 On cię zadziwiać nie powinien zgoła». Jeszcze ja: «Gdzie jest Flegeton i Lete [218] ? O jednej milczysz, o drugim, mój wieszczu, Powiadasz, że on powstaje z łez deszczu». «Z radością,» mówił, «słyszę niepowszednią 1960 Te dwa pytania powiązane społem; Jednakże wrzenie tej wody czerwonej Mogłoby z dwóch ci rozwiązać choć jedno. Zobaczysz Letę, lecz poza tym kołem, Tam, gdzie się czyścić idzie duch skażony, 1965 Kiedy przez skruchę ma grzech przebaczony». A potem mówił: «Czas odejść od lasa, Brzegiem tej wody idź za mną pomału! Tu mniej duszącym jest oddech upału, Tutaj żar każdy, nim spadnie, zagasa».,,bdfvsaa |
|
Już pokazałem po wyjściu z tej bramy, Której nikomu próg niezakazany, Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono. Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!» / Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego, 1915 Aby mi podał pokarm, do którego Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną. «Pośrodku morza jest kraj lądu pusty, Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty, «A miał on króla, pod którego rządem 1920 Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem Podnosi garb swój góra, Idą zwana, Niegdyś gajami, wodą szachowana, A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara! Tam Rea syna powiła w połogu; 1925 Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię, Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu. Wśród góry stoi starzec jak jej mara [213] , Plecami stoi on ku Damijecie [214] , Wzrok utkwił w Romę jak w swoje zwierciadła, 1930 Głowę ma złotą, barki, pierś ze srebra, A z miedzi członki, począwszy od żebra, Aż gdzie się biodro na widły rozpadło; Niżej do pięty, jakby z jednej szyny, Kształty tworzyły spławione żelazo, 1935 Prócz prawej nogi, ta z palonej gliny, Dlatego więcej opiera się na niej. Prócz złota, kruszce bruzdowane skazą, Kropleją [215] łzami, te, gdy nad brzeg wzbiorą, Przez grotę płyną w głąb do tej otchłani: 1940 I z łez tych rzeka tworzy się osobna, Jako Acheron i Styks z Flegetonem [216] ; Potem korytem zstępują zwężonem W punkt, skąd już niżej zstąpić niepodobna, Tam tworzą Kocyt; ujrzysz to jezioro, 1945 Dlatego o nim nie śpieszę tu z mową». Rzekłem: «Gdy płynie ta krynica krwawa Z naszego świata, dlaczego na skraju Już jest widzialną tylko tego gaju?» A on: «Ta otchłań, wiesz, jest okrągława; 1950 Choć długą drogą twe stopy znużone Zstępują ciągle w głąb na lewą stronę, Jeszcześ nie obszedł jej całego koła. Snadź [217] krąg jej tobie zda się rzeczą nową, Jednak sam przyznasz, że jako poetę, 1955 On cię zadziwiać nie powinien zgoła». Jeszcze ja: «Gdzie jest Flegeton i Lete [218] ? O jednej milczysz, o drugim, mój wieszczu, Powiadasz, że on powstaje z łez deszczu». «Z radością,» mówił, «słyszę niepowszednią 1960 Te dwa pytania powiązane społem; Jednakże wrzenie tej wody czerwonej Mogłoby z dwóch ci rozwiązać choć jedno. Zobaczysz Letę, lecz poza tym kołem, Tam, gdzie się czyścić idzie duch skażony, 1965 Kiedy przez skruchę ma grzech przebaczony». A potem mówił: «Czas odejść od lasa, Brzegiem tej wody idź za mną pomału! Tu mniej duszącym jest oddech upału, Tutaj żar każdy, nim spadnie, zagasa».ss |
|
Już pokazałem po wyjściu z tej bramy, Której nikomu próg niezakazany, Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono. Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!» / Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego, 1915 Aby mi podał pokarm, do którego Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną. «Pośrodku morza jest kraj lądu pusty, Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty, «A miał on króla, pod którego rządem 1920 Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem Podnosi garb swój góra, Idą zwana, Niegdyś gajami, wodą szachowana, A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara! Tam Rea syna powiła w połogu; 1925 Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię, Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu. Wśród góry stoi starzec jak jej mara [213] , Plecami stoi on ku Damijecie [214] , Wzrok utkwił w Romę jak w swoje zwierciadła, 1930 Głowę ma złotą, barki, pierś ze srebra, A z miedzi członki, począwszy od żebra, Aż gdzie się biodro na widły rozpadło; Niżej do pięty, jakby z jednej szyny, Kształty tworzyły spławione żelazo, 1935 Prócz prawej nogi, ta z palonej gliny, Dlatego więcej opiera się na niej. Prócz złota, kruszce bruzdowane skazą, Kropleją [215] łzami, te, gdy nad brzeg wzbiorą, Przez grotę płyną w głąb do tej otchłani: 1940 I z łez tych rzeka tworzy się osobna, Jako Acheron i Styks z Flegetonem [216] ; Potem korytem zstępują zwężonem W punkt, skąd już niżej zstąpić niepodobna, Tam tworzą Kocyt; ujrzysz to jezioro, 1945 Dlatego o nim nie śpieszę tu z mową». Rzekłem: «Gdy płynie ta krynica krwawa Z naszego świata, dlaczego na skraju Już jest widzialną tylko tego gaju?» A on: «Ta otchłań, wiesz, jest okrągława; 1950 Choć długą drogą twe stopy znużone Zstępują ciągle w głąb na lewą stronę, Jeszcześ nie obszedł jej całego koła. Snadź [217] krąg jej tobie zda się rzeczą nową, Jednak sam przyznasz, że jako poetę, 1955 On cię zadziwiać nie powinien zgoła». Jeszcze ja: «Gdzie jest Flegeton i Lete [218] ? O jednej milczysz, o drugim, mój wieszczu, Powiadasz, że on powstaje z łez deszczu». «Z radością,» mówił, «słyszę niepowszednią 1960 Te dwa pytania powiązane społem; Jednakże wrzenie tej wody czerwonej Mogłoby z dwóch ci rozwiązać choć jedno. Zobaczysz Letę, lecz poza tym kołem, Tam, gdzie się czyścić idzie duch skażony, 1965 Kiedy przez skruchę ma grzech przebaczony». A potem mówił: «Czas odejść od lasa, Brzegiem tej wody idź za mną pomału! Tu mniej duszącym jest oddech upału, Tutaj żar każdy, nim spadnie, zagasa».sswwqd |
|
wsJuż pokazałem po wyjściu z tej bramy, Której nikomu próg niezakazany, Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono. Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!» / Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego, 1915 Aby mi podał pokarm, do którego Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną. «Pośrodku morza jest kraj lądu pusty, Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty, «A miał on króla, pod którego rządem 1920 Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem Podnosi garb swój góra, Idą zwana, Niegdyś gajami, wodą szachowana, A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara! Tam Rea syna powiła w połogu; 1925 Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię, Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu. Wśród góry stoi starzec jak jej mara [213] , Plecami stoi on ku Damijecie [214] , Wzrok utkwił w Romę jak w swoje zwierciadła, 1930 Głowę ma złotą, barki, pierś ze srebra, A z miedzi członki, począwszy od żebra, Aż gdzie się biodro na widły rozpadło; Niżej do pięty, jakby z jednej szyny, Kształty tworzyły spławione żelazo, 1935 Prócz prawej nogi, ta z palonej gliny, Dlatego więcej opiera się na niej. Prócz złota, kruszce bruzdowane skazą, Kropleją [215] łzami, te, gdy nad brzeg wzbiorą, Przez grotę płyną w głąb do tej otchłani: 1940 I z łez tych rzeka tworzy się osobna, Jako Acheron i Styks z Flegetonem [216] ; Potem korytem zstępują zwężonem W punkt, skąd już niżej zstąpić niepodobna, Tam tworzą Kocyt; ujrzysz to jezioro, 1945 Dlatego o nim nie śpieszę tu z mową». Rzekłem: «Gdy płynie ta krynica krwawa Z naszego świata, dlaczego na skraju Już jest widzialną tylko tego gaju?» A on: «Ta otchłań, wiesz, jest okrągława; 1950 Choć długą drogą twe stopy znużone Zstępują ciągle w głąb na lewą stronę, Jeszcześ nie obszedł jej całego koła. Snadź [217] krąg jej tobie zda się rzeczą nową, Jednak sam przyznasz, że jako poetę, 1955 On cię zadziwiać nie powinien zgoła». Jeszcze ja: «Gdzie jest Flegeton i Lete [218] ? O jednej milczysz, o drugim, mój wieszczu, Powiadasz, że on powstaje z łez deszczu». «Z radością,» mówił, «słyszę niepowszednią 1960 Te dwa pytania powiązane społem; Jednakże wrzenie tej wody czerwonej Mogłoby z dwóch ci rozwiązać choć jedno. Zobaczysz Letę, lecz poza tym kołem, Tam, gdzie się czyścić idzie duch skażony, 1965 Kiedy przez skruchę ma grzech przebaczony». A potem mówił: «Czas odejść od lasa, Brzegiem tej wody idź za mną pomału! Tu mniej duszącym jest oddech upału, Tutaj żar każdy, nim spadnie, zagasa».sswwqd |
|
Już pokazałem po wyjściu z tej bramy, Której nikomu próg niezakazany, Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono. Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!» / Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego, 1915 Aby mi podał pokarm, do którego Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną. «Pośrodku morza jest kraj lądu pusty, Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty, «A miał on króla, pod którego rządem 1920 Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem Podnosi garb swój góra, Idą zwana, Niegdyś gajami, wodą szachowana, A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara! Tam Rea syna powiła w połogu; 1925 Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię, Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu. Wśród góry stoi starzec jak jej mara [213] , Plecami stoi on ku Damijecie [214] , Wzrok utkwił w Romę jak w swoje zwierciadła, 1930 Głowę ma złotą, barki, pierś ze srebra, A z miedzi członki, począwszy od żebra, Aż gdzie się biodro na widły rozpadło; Niżej do pięty, jakby z jednej szyny, Kształty tworzyły spławione żelazo, 1935 Prócz prawej nogi, ta z palonej gliny, Dlatego więcej opiera się na niej. Prócz złota, kruszce bruzdowane skazą, Kropleją [215] łzami, te, gdy nad brzeg wzbiorą, Przez grotę płyną w głąb do tej otchłani: 1940 I z łez tych rzeka tworzy się osobna, Jako Acheron i Styks z Flegetonem [216] ; Potem korytem zstępują zwężonem W punkt, skąd już niżej zstąpić niepodobna, Tam tworzą Kocyt; ujrzysz to jezioro, 1945 Dlatego o nim nie śpieszę tu z mową». Rzekłem: «Gdy płynie ta krynica krwawa Z naszego świata, dlaczego na skraju Już jest widzialną tylko tego gaju?» A on: «Ta otchłań, wiesz, jest okrągława; 1950 Choć długą drogą twe stopy znużone Zstępują ciągle w głąb na lewą stronę, Jeszcześ nie obszedł jej całego koła. Snadź [217] krąg jej tobie zda się rzeczą nową, Jednak sam przyznasz, że jako poetę, 1955 On cię zadziwiać nie powinien zgoła». Jeszcze ja: «Gdzie jest Flegeton i Lete [218] ? O jednej milczysz, o drugim, mój wieszczu, Powiadasz, że on powstaje z łez deszczu». «Z radością,» mówił, «słyszę niepowszednią 1960 Te dwa pytania powiązane społem; Jednakże wrzenie tej wody czerwonej Mogłoby z dwóch ci rozwiązać choć jedno. Zobaczysz Letę, lecz poza tym kołem, Tam, gdzie się czyścić idzie duch skażony, 1965 Kiedy przez skruchę ma grzech przebaczony». A potem mówił: «Czas odejść od lasa, Brzegiem tej wody idź za mną pomału! Tu mniej duszącym jest oddech upału, Tutaj żar każdy, nim spadnie, zagasa».,, |
|
Już pokazałem po wyjściu z tej bramy, Której nikomu próg niezakazany, Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono. Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!» / Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego, 1915 Aby mi podał pokarm, do którego Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną. «Pośrodku morza jest kraj lądu pusty, Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty, «A miał on króla, pod którego rządem 1920 Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem Podnosi garb swój góra, Idą zwana, Niegdyś gajami, wodą szachowana, A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara! Tam Rea syna powiła w połogu; 1925 Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię, Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu. Wśród góry stoi starzec jak jej mara [213] , Plecami stoi on ku Damijecie [214] , Wzrok utkwił w Romę jak w swoje zwierciadła, 1930 Głowę ma złotą, barki, pierś ze srebra, A z miedzi członki, począwszy od żebra, Aż gdzie się biodro na widły rozpadło; Niżej do pięty, jakby z jednej szyny, Kształty tworzyły spławione żelazo, 1935 Prócz prawej nogi, ta z palonej gliny, Dlatego więcej opiera się na niej. Prócz złota, kruszce bruzdowane skazą, Kropleją [215] łzami, te, gdy nad brzeg wzbiorą, Przez grotę płyną w głąb do tej otchłani: 1940 I z łez tych rzeka tworzy się osobna, Jako Acheron i Styks z Flegetonem [216] ; Potem korytem zstępują zwężonem W punkt, skąd już niżej zstąpić niepodobna, Tam tworzą Kocyt; ujrzysz to jezioro, 1945 Dlatego o nim nie śpieszę tu z mową». Rzekłem: «Gdy płynie ta krynica krwawa Z naszego świata, dlaczego na skraju Już jest widzialną tylko tego gaju?» A on: «Ta otchłań, wiesz, jest okrągława; 1950 Choć długą drogą twe stopy znużone Zstępują ciągle w głąb na lewą stronę, Jeszcześ nie obszedł jej całego koła. Snadź [217] krąg jej tobie zda się rzeczą nową, Jednak sam przyznasz, że jako poetę, 1955 On cię zadziwiać nie powinien zgoła». Jeszcze ja: «Gdzie jest Flegeton i Lete [218] ? O jednej milczysz, o drugim, mój wieszczu, Powiadasz, że on powstaje z łez deszczu». «Z radością,» mówił, «słyszę niepowszednią 1960 Te dwa pytania powiązane społem; Jednakże wrzenie tej wody czerwonej Mogłoby z dwóch ci rozwiązać choć jedno. Zobaczysz Letę, lecz poza tym kołem, Tam, gdzie się czyścić idzie duch skażony, 1965 Kiedy przez skruchę ma grzech przebaczony». A potem mówił: «Czas odejść od lasa, Brzegiem tej wody idź za mną pomału! Tu mniej duszącym jest oddech upału, Tutaj żar każdy, nim spadnie, zagasa».,,opokli |
|
Już pokazałem po wyjściu z tej bramy, Której nikomu próg niezakazany, Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono. Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!» / Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego, 1915 Aby mi podał pokarm, do którego Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną. «Pośrodku morza jest kraj lądu pusty, Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty, «A miał on króla, pod którego rządem 1920 Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem Podnosi garb swój góra, Idą zwana, Niegdyś gajami, wodą szachowana, A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara! Tam Rea syna powiła w połogu; 1925 Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię, Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu. Wśród góry stoi starzec jak jej mara [213] , Plecami stoi on ku Damijecie [214] , Wzrok utkwił w Romę jak w swoje zwierciadła, 1930 Głowę ma złotą, barki, pierś ze srebra, A z miedzi członki, począwszy od żebra, Aż gdzie się biodro na widły rozpadło; Niżej do pięty, jakby z jednej szyny, Kształty tworzyły spławione żelazo, 1935 Prócz prawej nogi, ta z palonej gliny, Dlatego więcej opiera się na niej. Prócz złota, kruszce bruzdowane skazą, Kropleją [215] łzami, te, gdy nad brzeg wzbiorą, Przez grotę płyną w głąb do tej otchłani: 1940 I z łez tych rzeka tworzy się osobna, Jako Acheron i Styks z Flegetonem [216] ; Potem korytem zstępują zwężonem W punkt, skąd już niżej zstąpić niepodobna, Tam tworzą Kocyt; ujrzysz to jezioro, 1945 Dlatego o nim nie śpieszę tu z mową». Rzekłem: «Gdy płynie ta krynica krwawa Z naszego świata, dlaczego na skraju Już jest widzialną tylko tego gaju?» A on: «Ta otchłań, wiesz, jest okrągława; 1950 Choć długą drogą twe stopy znużone Zstępują ciągle w głąb na lewą stronę, Jeszcześ nie obszedł jej całego koła. Snadź [217] krąg jej tobie zda się rzeczą nową, Jednak sam przyznasz, że jako poetę, 1955 On cię zadziwiać nie powinien zgoła». Jeszcze ja: «Gdzie jest Flegeton i Lete [218] ? O jednej milczysz, o drugim, mój wieszczu, Powiadasz, że on powstaje z łez deszczu». «Z radością,» mówił, «słyszę niepowszednią 1960 Te dwa pytania powiązane społem; Jednakże wrzenie tej wody czerwonej Mogłoby z dwóch ci rozwiązać choć jedno. Zobaczysz Letę, lecz poza tym kołem, Tam, gdzie się czyścić idzie duch skażony, 1965 Kiedy przez skruchę ma grzech przebaczony». A potem mówił: «Czas odejść od lasa, Brzegiem tej wody idź za mną pomału! Tu mniej duszącym jest oddech upału, Tutaj żar każdy, nim spadnie, zagasa».ytf76i |
|
Już pokazałem po wyjściu z tej bramy, Której nikomu próg niezakazany, Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono. Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!» / Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego, 1915 Aby mi podał pokarm, do którego Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną. «Pośrodku morza jest kraj lądu pusty, Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty, «A miał on króla, pod którego rządem 1920 Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem Podnosi garb swój góra, Idą zwana, Niegdyś gajami, wodą szachowana, A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara! Tam Rea syna powiła w połogu; 1925 Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię, Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu. Wśród góry stoi starzec jak jej mara [213] , Plecami stoi on ku Damijecie [214] , Wzrok utkwił w Romę jak w swoje zwierciadła, 1930 Głowę ma złotą, barki, pierś ze srebra, A z miedzi członki, począwszy od żebra, Aż gdzie się biodro na widły rozpadło; Niżej do pięty, jakby z jednej szyny, Kształty tworzyły spławione żelazo, 1935 Prócz prawej nogi, ta z palonej gliny, Dlatego więcej opiera się na niej. Prócz złota, kruszce bruzdowane skazą, Kropleją [215] łzami, te, gdy nad brzeg wzbiorą, Przez grotę płyną w głąb do tej otchłani: 1940 I z łez tych rzeka tworzy się osobna, Jako Acheron i Styks z Flegetonem [216] ; Potem korytem zstępują zwężonem W punkt, skąd już niżej zstąpić niepodobna, Tam tworzą Kocyt; ujrzysz to jezioro, 1945 Dlatego o nim nie śpieszę tu z mową». Rzekłem: «Gdy płynie ta krynica krwawa Z naszego świata, dlaczego na skraju Już jest widzialną tylko tego gaju?» A on: «Ta otchłań, wiesz, jest okrągława; 1950 Choć długą drogą twe stopy znużone Zstępują ciągle w głąb na lewą stronę, Jeszcześ nie obszedł jej całego koła. Snadź [217] krąg jej tobie zda się rzeczą nową, Jednak sam przyznasz, że jako poetę, 1955 On cię zadziwiać nie powinien zgoła». Jeszcze ja: «Gdzie jest Flegeton i Lete [218] ? O jednej milczysz, o drugim, mój wieszczu, Powiadasz, że on powstaje z łez deszczu». «Z radością,» mówił, «słyszę niepowszednią 1960 Te dwa pytania powiązane społem; Jednakże wrzenie tej wody czerwonej Mogłoby z dwóch ci rozwiązać choć jedno. Zobaczysz Letę, lecz poza tym kołem, Tam, gdzie się czyścić idzie duch skażony, 1965 Kiedy przez skruchę ma grzech przebaczony». A potem mówił: «Czas odejść od lasa, Brzegiem tej wody idź za mną pomału! Tu mniej duszącym jest oddech upału, Tutaj żar każdy, nim spadnie, zagasa».[po |
|
Już pokazałem po wyjściu z tej bramy, Której nikomu próg niezakazany, Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono. Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!» / Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego, 1915 Aby mi podał pokarm, do którego Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną. «Pośrodku morza jest kraj lądu pusty, Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty, «A miał on króla, pod którego rządem 1920 Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem Podnosi garb swój góra, Idą zwana, Niegdyś gajami, wodą szachowana, A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara! Tam Rea syna powiła w połogu; 1925 Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię, Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu. Wśród góry stoi starzec jak jej mara [213] , Plecami stoi on ku Damijecie [214] , Wzrok utkwił w Romę jak w swoje zwierciadła, 1930 Głowę ma złotą, barki, pierś ze srebra, A z miedzi członki, począwszy od żebra, Aż gdzie się biodro na widły rozpadło; Niżej do pięty, jakby z jednej szyny, Kształty tworzyły spławione żelazo, 1935 Prócz prawej nogi, ta z palonej gliny, Dlatego więcej opiera się na niej. Prócz złota, kruszce bruzdowane skazą, Kropleją [215] łzami, te, gdy nad brzeg wzbiorą, Przez grotę płyną w głąb do tej otchłani: 1940 I z łez tych rzeka tworzy się osobna, Jako Acheron i Styks z Flegetonem [216] ; Potem korytem zstępują zwężonem W punkt, skąd już niżej zstąpić niepodobna, Tam tworzą Kocyt; ujrzysz to jezioro, 1945 Dlatego o nim nie śpieszę tu z mową». Rzekłem: «Gdy płynie ta krynica krwawa Z naszego świata, dlaczego na skraju Już jest widzialną tylko tego gaju?» A on: «Ta otchłań, wiesz, jest okrągława; 1950 Choć długą drogą twe stopy znużone Zstępują ciągle w głąb na lewą stronę, Jeszcześ nie obszedł jej całego koła. Snadź [217] krąg jej tobie zda się rzeczą nową, Jednak sam przyznasz, że jako poetę, 1955 On cię zadziwiać nie powinien zgoła». Jeszcze ja: «Gdzie jest Flegeton i Lete [218] ? O jednej milczysz, o drugim, mój wieszczu, Powiadasz, że on powstaje z łez deszczu». «Z radością,» mówił, «słyszę niepowszednią 1960 Te dwa pytania powiązane społem; Jednakże wrzenie tej wody czerwonej Mogłoby z dwóch ci rozwiązać choć jedno. Zobaczysz Letę, lecz poza tym kołem, Tam, gdzie się czyścić idzie duch skażony, 1965 Kiedy przez skruchę ma grzech przebaczony». A potem mówił: «Czas odejść od lasa, Brzegiem tej wody idź za mną pomału! Tu mniej duszącym jest oddech upału, Tutaj żar każdy, nim spadnie, zagasa». |
|
Miejsce przechodu [160] , brzeg ze ścianą ściętą I to, co jeszcze na przechodzie było [161] , Ze wstrętem wszelki wzrok by odwróciło. Taki jest widok zwaliska przy Trento [162] , Co na Adygę stoczyło się z góry, 1515 Trzęsieniem ziemi lub z braku podpory Brzeg spadający środkiem skał wyłomu Potwór Z wierzchu zejść na dół nie radził nikomu, Tak był okropnie stromy i wysoki; A na wierzchołku rozwartej opoki, 1520 Sromota Krety, leżał rozciągnięty Potwór z kłamanej cielicy poczęty [163] . A gdy nas ujrzał, to sam siebie kąsał, Jak ten, co gniewem wściekle się rozdąsał. Mędrzec doń krzyknął: «Może ci się roi, 1525 Że tu przed tobą wódz ateński stoi, Który tam wyżej strzaskał ci paszczękę? Patrz, on nie idzie za radą twej siostry, Tylko przychodzi widzieć twoją mękę». Jak byk, gdy postrzał uwięźnie w nim ostry, 1530 Skacze, unosząc żelazo utkwione, Tak Minotaurus uskoczył na stronę. A mistrz zakrzyknął: «Nim tego potworu Gniew się wytrawi, wejdź w szyję otworu». I drogę sami robiąc gardłem jaru, 1535 Szliśmy przez głazy, kamienie i progi; Głazy naciskiem nowego ciężaru Z trzaskiem spod mojej toczyły się nogi. A mistrz tak mówił, gdy idąc, marzyłem: «Ty może marzysz o tych skał ruinie, 1540 Strzeżonej przez złość gorszą niż w gadzinie, A którą gromem słów moich zgłuszyłem. Chcę, abyś wiedział, gdy ostatnim razem Zszedłem do piekieł za wróżki rozkazem, Skała ta jeszcze w jednej była bryle; 1545 Niewiele przedtem (jeśli się nie mylę). Gdy zstąpił z nieba ten, który Disowi Wziął wielką zdobycz [164] ! Strach był w piekle całem, Trzęsła się do dna ta otchłań głęboka; Czy świat miłością zadrżał, pomyślałem, 1550 Przez którą, jeśli wierzyć, co Grek gadał [165] , Po wiele razy świat w chaos odpadał? Wtenczas runęła ta stara opoka! Spójrz, oto rzeka krwi!» Mistrz dalej mówi: «W której się warzy wrzucony w jej brody [166] , 1555 Kto przez gwałt drugim przyczyną był szkody». Ślepa chciwości! bezrozumny gniewie [167] ! Krótkie nam życie paląc jak zarzewie, W takie na wieki rzucacie nas wody! Widziałem fosę, jak łuk zakrzywiona 1560 Dolinę w krzywe objęła ramiona; A między fosą i pomiędzy skałą, Jeden za drugim uzbrojony strzałą, Biegły centaury jak niegdyś na łowy. Gdy nas zobaczył ten orszak myśliwy, 1565 Wstrzymał się, patrzym, aż wprost ku nam leci, Z łukiem napiętym jeden, drugi, trzeci; Jeden z nich z dala krzyczał tymi słow.. |
|
Miejsce przechodu [160] , brzeg ze ścianą ściętą I to, co jeszcze na przechodzie było [161] , Ze wstrętem wszelki wzrok by odwróciło. Taki jest widok zwaliska przy Trento [162] , Co na Adygę stoczyło się z góry, 1515 Trzęsieniem ziemi lub z braku podpory Brzeg spadający środkiem skał wyłomu Potwór Z wierzchu zejść na dół nie radził nikomu, Tak był okropnie stromy i wysoki; A na wierzchołku rozwartej opoki, 1520 Sromota Krety, leżał rozciągnięty Potwór z kłamanej cielicy poczęty [163] . A gdy nas ujrzał, to sam siebie kąsał, Jak ten, co gniewem wściekle się rozdąsał. Mędrzec doń krzyknął: «Może ci się roi, 1525 Że tu przed tobą wódz ateński stoi, Który tam wyżej strzaskał ci paszczękę? Patrz, on nie idzie za radą twej siostry, Tylko przychodzi widzieć twoją mękę». Jak byk, gdy postrzał uwięźnie w nim ostry, 1530 Skacze, unosząc żelazo utkwione, Tak Minotaurus uskoczył na stronę. A mistrz zakrzyknął: «Nim tego potworu Gniew się wytrawi, wejdź w szyję otworu». I drogę sami robiąc gardłem jaru, 1535 Szliśmy przez głazy, kamienie i progi; Głazy naciskiem nowego ciężaru Z trzaskiem spod mojej toczyły się nogi. A mistrz tak mówił, gdy idąc, marzyłem: «Ty może marzysz o tych skał ruinie, 1540 Strzeżonej przez złość gorszą niż w gadzinie, A którą gromem słów moich zgłuszyłem. Chcę, abyś wiedział, gdy ostatnim razem Zszedłem do piekieł za wróżki rozkazem, Skała ta jeszcze w jednej była bryle; 1545 Niewiele przedtem (jeśli się nie mylę). Gdy zstąpił z nieba ten, który Disowi Wziął wielką zdobycz [164] ! Strach był w piekle całem, Trzęsła się do dna ta otchłań głęboka; Czy świat miłością zadrżał, pomyślałem, 1550 Przez którą, jeśli wierzyć, co Grek gadał [165] , Po wiele razy świat w chaos odpadał? Wtenczas runęła ta stara opoka! Spójrz, oto rzeka krwi!» Mistrz dalej mówi: «W której się warzy wrzucony w jej brody [166] , 1555 Kto przez gwałt drugim przyczyną był szkody». Ślepa chciwości! bezrozumny gniewie [167] ! Krótkie nam życie paląc jak zarzewie, W takie na wieki rzucacie nas wody! Widziałem fosę, jak łuk zakrzywiona 1560 Dolinę w krzywe objęła ramiona; A między fosą i pomiędzy skałą, Jeden za drugim uzbrojony strzałą, Biegły centaury jak niegdyś na łowy. Gdy nas zobaczył ten orszak myśliwy, 1565 Wstrzymał się, patrzym, aż wprost ku nam leci, Z łukiem napiętym jeden, drugi, trzeci; Jeden z nich z dala krzyczał tymi słow..... |
Strona 291 z 295
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|